Zajmując się sklepowym złodziejstwem (mówię o tych, którzy kradną dla siebie, aby zaoszczędzić pieniądze, a nie na sprzedaż), z czasem zaczynamy podchodzić do tej sprawy inteligentnie. Niestety, to zrozumienie przychodzi tylko z doświadczeniem — po tym, jak przyciągnąłeś do domu stos niepotrzebnych śmieci i docierasz do... świadomej konsumpcji. Tak, brzmi to dziwnie, prawie jak jakiś przekręt, ale uwierz mi, tak właśnie jest.
Jak to się dzieje na początku? Możesz wziąć ze sklepów wszystko, co jest słabo zabezpieczone: błyskotki, jakieś głupoty, które później latami zbierają kurz po kątach, zaśmiecając twoje miejsce i wszystkie dostępne przestrzenie do przechowywania. Ale w końcu każdy rozsądny złodziej sklepowy, jeśli nie jest kompletnym kolekcjonerem, prędzej czy później dochodzi do prostej myśli: bierz tylko to, czego naprawdę potrzebujesz. W przeciwnym razie twoja nora szybko zamieni się w coś w rodzaju oddziału Avito (podobnie jak eBay), i to na wiele lat. I tu właśnie, o dziwo, pojawia się związek ze świadomą konsumpcją. Nie zdając sobie z tego sprawy, zaczynasz kraść tylko to, czego naprawdę potrzebujesz w codziennym życiu, rzeczy, których faktycznie będziesz używać.
Potem dzieje się najciekawsza rzecz: ten nawyk, jak infekcja, rozprzestrzenia się na zwykłe zakupy. Więc kiedy w końcu porzucisz tę śliską ścieżkę sklepowego złodziejstwa (jeśli masz siłę, aby wyrwać się z tej otchłani i zacząć żyć niezależnie, bez popełniania różnych przestępstw, które przewracają ci w głowie), nawyk racjonalnej konsumpcji, o dziwo, często zostaje z tobą — to jest główna konsekwencja.
Złodziej sklepowy, który osiągnął zen uważności, raczej nie da się nabrać na te wszystkie bzdury i nie kupi na przykład luksusowych ubrań. Już rozumie, że wartość zwykłych ubrań nie jest mniejsza, że zasadniczo nie różnią się one od tych przereklamowanych rzeczy. I to samo dotyczy wielu urządzeń elektronicznych, niektórych produktów spożywczych i wielu innych rzeczy. Ponieważ taka osoba, dzięki możliwości kradzieży bez gwarantowanych konsekwencji, zdobyła, do cholery, doświadczenie! Doświadczenie posiadania zarówno drogich rzeczy, jak i tych prostszych. I jest to być może jedyny sposób, aby stać się prawdziwie świadomym konsumentem, a pod pewnymi względami nawet ascetą, zwłaszcza gdy zdasz sobie sprawę, jak nasza niepohamowana konsumpcja prowokuje nadprodukcję i góry niesprzedanych towarów na wysypiskach.
I tu właśnie staje się szczególnie niefortunne dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić nawet tymczasowo na korzystanie z drogich, jakościowych, luksusowych przedmiotów. Po prostu nie mają możliwości porównania, jak to jest posiadać to, co obecnie mają, z tym, co jest niedostępne ze względu na ich portfel lub status społeczny. A to jest tak ważne, aby zacząć świadomie konsumować.
- O czym tu mówimy?
- O tym, jak to objawia się inaczej u złodzieja w porównaniu do zwykłych ludzi!
Poprzez punkt zwrotny, gdy nagle zdajesz sobie sprawę, że nie wszystkie drogie rzeczy są warte ryzyka, które podejmujesz, aby je ukraść. Pierwsze oznaki tego zrozumienia pojawiają się, gdy otrzymujesz coś naprawdę wysokiej jakości, ale ryzyko złapania było minimalne. I tu nagle dociera do ciebie: wysoka cena i wysokie ryzyko nie zawsze oznaczają jakość, i nie ma gwarancji, że taki przedmiot przyniesie ci więcej radości niż ten, który podwędziłeś prawie bez ryzyka.
Czasami następuje interesująca zmiana w percepcji: nasycasz się nie tyle drogimi rzeczami, co ich różnorodnością. Masz wybór i w końcu w twojej szafie gromadzi się wystarczająco dużo przedmiotów, aby zaspokoić podstawowe potrzeby w zakresie żywności, odzieży, a nawet zabawek dla dzieci, których tobie samemu brakowało w dzieciństwie. I w pewnym momencie ten niekończący się wyścig po bogactwo, po nadmierną konsumpcję, po prostu zanika sam z siebie.
Ale może być inaczej. Czasami osoba nie ma stabilnego mieszkania, rodziny, bliskich osób, które mogłyby powiedzieć: "Hej, świetnie sobie radzisz, wiele osiągnąłeś!". Nie ma nikogo, kto potwierdziłby, że doświadczenie zostało zdobyte, i że jesteś, ogólnie rzecz biorąc, wystarczająco szczęśliwą osobą. Co wtedy? Jak zamknąć swoje konsumenckie gestalty, pogodzić się ze sobą i w końcu stać się szczęśliwszym? Przecież świadoma konsumpcja to nie tylko rzeczy; to przede wszystkim wewnętrzne poczucie spokoju, poczucie, że odniosłeś sukces w tym życiu. Czasami, sam ze sobą, niezwykle trudno jest dać adekwatną ocenę swoim osiągnięciom, swojej drodze. Większość z nas, bez względu na to, jak na to patrzysz, potrzebuje zewnętrznych ocen, czyjejś opinii z zewnątrz, aby zrozumieć, co osiągnęliśmy i gdzie potknęliśmy się. I tak, gdy jesteś sam, i nie masz nic oprócz rzeczy uzyskanych, powiedzmy, nie całkiem uczciwie (a nawet jeśli już przeszedłeś na legalny dochód, wewnętrzny głos nadal cię dręczy, nie pozwalając ci dać sobie solidnej "piątki"), znajdujesz się na tym właśnie rozdrożu.
To rozdrożu, jak pęknięcie w drodze, wynika z sprzeczności między tym, co czujesz w środku, a tym, co dyktuje społeczeństwo. Z jednej strony, ty, choć poprzez kradzież, doszedłeś do świadomej konsumpcji. Nauczyłeś się cenić rzeczy, przestałeś gonić za nadmiarem, znalazłeś wewnętrzny spokój, rozumiejąc, że twoje podstawowe potrzeby są zaspokojone. Ale z drugiej strony, społeczeństwo mierzy sukces zupełnie innymi kategoriami: stabilną pracą, rodziną, własnym mieszkaniem. I jeśli nie masz tego wszystkiego, bez względu na to, jak na to patrzysz, trudno jest uzyskać uznanie, poczuć się spełnionym, nawet jeśli wewnątrz ciebie panuje pełna harmonia.
I oto stoisz na tym rozdrożu, i masz dwie ścieżki. Pierwsza to zagłębiać się jeszcze bardziej w siebie, przenieść focus z zewnętrznych ocen na wewnętrzne odczucia. Uczyć się cenić siebie i swoje osiągnięcia, nawet jeśli nie pasują do konwencjonalnych ram sukcesu. Zrozumieć, że droga do świadomej konsumpcji to już ogromny krok naprzód, nawet jeśli zrobiony przez ciernie sklepowego złodziejstwa. Możesz na przykład prowadzić dziennik, zapisywać swoje małe zwycięstwa, skupiać się na tym, co przynosi ci radość i satysfakcję, nawet jeśli to tylko pomyślnie ukradziona czekoladka, która rozświetliła twój wieczór.
Druga ścieżka, która jest bliższa mnie osobiście, to stopniowa legalizacja. Jeśli nadal zajmujesz się rabowaniem sklepów, to musisz stopniowo, krok po kroku, dążyć do uczciwego zarabiania pieniędzy. To nie tylko pomaga zdobyć stabilność finansową i pewność jutra, ale także uwalnia od ciągłego strachu przed złapaniem, od tego przygnębiającego uczucia, że żyjesz nieprawidłowo. Mówię o tym bardziej szczegółowo w innym artykule, gdzie analizuję samo zjawisko sklepowego złodziejstwa.
Ale, jak zawsze, jest trzecia ścieżka, i czwarta, i wiele więcej; tylko ty określasz granice przyszłych możliwości. Ścieżka, na której możesz wykorzystać swoje unikalne doświadczenie, swoje zrozumienie wnętrza społeczeństwa konsumpcyjnego, aby je zmienić. Możesz stać się głosem rozsądku w tym szalonym świecie szalejącej konsumpcji. Możesz powiedzieć ludziom prawdę o tym, jak są oszukiwani, jak są zmuszani do kupowania niepotrzebnych rzeczy. Możesz tworzyć projekty, które pomogą innym uwolnić się od zależności od rzeczy, nauczyć się cenić to, co naprawdę się liczy. Możesz zostać aktywistą, bojownikiem o lepszą przyszłość, w której ludzie będą konsumować świadomie, a nie bezmyślnie. I ta ścieżka, moim zdaniem, jest najbardziej godna. Ponieważ pozwala nie tylko pogodzić się ze sobą i społeczeństwem, ale także uczynić ten świat choć trochę lepszym.